Lato zniknęło. Bezpowrotnie. Chociaż jeszcze odbijało się nieśmiałą czkawką do końca września. Nieśmiało gdzieś jeszcze próbowało ogrzać ziemię słońce. Ale i tak… Jesień, w pełni już w zasadzie. Jakby nie było mamy listopad. Tyle czasu po letnim marazmie, uczuciu tracenia czegoś zajęło mi przypomnienie sobie ostatnich w tym roku zdjęć. Lato było bezsilne, ja również.