Żarło, żarło, potem zdechło

Żarło, żarło, potem zdechło

Takie powiedzenie kiedyś słyszałam, że „dobrze żarło ale zdechło”. I w zasadzie wtedy to chyba odnosiło się do negocjacji w pracy, chociaż w tamtej robótce dorywczej, zleconku trudno mi teraz myśleć, iż tam jakieś prawdziwe biznesowe rozmowy były. Aczkolwiek, to tak jakby umawiać się w konkretach na jakiś projekt i poświęcać temu ogrom energii po to tylko żeby finalnie ktoś się z tego wycofał. Jak w życiu, jak w każdej relacji czasem jest ogrom pracy i działania kończący się fiaskiem. I tyle, po prostu.


Tyle mogę też powiedzieć o twórczości Kossakowskiej. Przynajmniej o tym co ostatnio czytałam. Pamiętam, że kiedyś coś wcześniej wpadło mi w ręce z jej opowiadań, czy mini-powieści. To było o kotkach. Spoko, książki o kotkach zawsze w cenie, fantastyka również. Tak coś przez mgłę kojarzę, że czytałam taką. O, „W krainie kota” to było, Doroty Terakowskiej. Był tam kot, przewodnik dziecka po Krainie Tarota. Niewiele pamiętam, przypominać sobie czytać po raz kolejny raczej nie będę. Kot wskazujący drogę zdaje się był też u Mai Lidii Kossakowskiej w cyklu opowiadań „Burzowe Kocię”. Mam na półce, wracać do tego nie będę bo pomieszanie fantasy z umierającymi żołnierzami i kotkiem, pisane do tego językiem jak dla dzieci to nie moje klimaty. Przynajmniej tak pamiętam tą książkę.

WIĘZY KRWI

Te akurat o kotach nie są. Szkoda, albo na szczęście – bo o futrzakach mam jeszcze wiele innych pozycji na regale.

To zbiór różnych opowiadań z pogranicza fantasy i horroru. Pisane też były w różnym czasie. Szczerze mówiąc przebrnięcie przez to zajęło mi z trzy miesiące. Miałam w tym czasie inne rzeczy do roboty, i trochę innych rzeczy do czytania. Ogólnie też spadek możliwości intelektualnych i zniechęcenie. Tak, ta zima była trudna. Mam nieodparte wrażenie że ją przespałam. Każdy dzień jak w letargu. Zresztą podobno nie tylko ja tak to czuję.

Nic to, przebrnęłam, zwycięstwo, dotarłam do ostatniej strony. Hurra. Brawa dla mnie. Nie lubię zostawiać rozgrzebanych rzeczy w połowie, niedokończonych tomów, rozpoczętych projektów. Pewnie dlatego, że mam ich sporo, no bo gdzie nie spojrzeć to zaczęty obrazek, rozpoczęta zajawka na robienie biżuterii, w głowie kolejny pomysł na coś jeszcze. Wszystko porzucone w połowie drogi. Pewnie dlatego książki zawsze czytam do końca. Filmy też oglądam do napisów końcowych. Zawsze liczę na happy end, na dobre zakończenie. Albo też na to że w końcu w tomiku ostatnie opowiadanie będzie jak złoto, że jak odłożę książkę na kupkę to coś tam ważnego na końcu mnie ominie i nie dam sobie szansy tego przeczytać.


No i tak było z „Więzami Krwi”. Bardzo nierówne, momentami bardzo męczyłam. Żarło, jasne dobrze żarło, a potem pstryk i rozczarowanie. Po całek książce mam wrażenie jakby ktoś miał świetny pomysł na 12 odcinkowy serial, a potem musiał całą tą treść wcisnąć w zwykły film. No trochę tak. Pomysł jest, myśl przewodnia, kreacja postaci, opowieść płynie. I nagle bum! Klatkaż przyśpiesza, nie ważne już szczegóły i dialogi czy jakikolwiek klimat – jedziemy do końca, byleby się zmieścić w kilkudziesięciu pozostałych stronach. A szkoda. Naprawdę.

Chociażby opowiadanie o „ruchających się demonach”, jak je cynicznie i wulgarnie streściłam zapytana co tam teraz czytam. Fajny koncept świata z innego wymiaru i Ludu Luster, trochę jak z „Alicji po drugiej stronie lustra”, trochę jak z „Koraliny” Gaimana. Zastanawiałam się nawet czy imię bohaterki opowiadania – Koral, jest nawiązaniem właśnie do tej książki dla dzieci. Horror dla dzieci, no też można. Opowiadanie Kossakowskiej też mogłoby być dla dzieci, gdyby nie przemoc, krew, narkotyki i ruchanie – z demonami rzecz jasna. Niezłe postacie, doskonale wykreowana dla nich sceneria i co. I nic, fabuła pod koniec przewinięta jak na kasecie w przyśpieszonym tempie. Mam wrażenie, że dobra by była z tego pełnowymiarowa książka, zamiast upychać ją w tom opowiadań. Tak jakby autorka fajnie zaczęła, a potem szybko chciała skończyć bo termin goni. Trochę jak z pisaniem wypracowań w szkole na ostatnią chwilę, na dzień przed terminem oddania.

INSPIRACJE, INSPIRACJE

Trudno ukryć, ja tam widzę całkiem sporo. Nawet jak na to, że nie jestem dobrze i bardzo wszechstronnie oczytana w fantastyce. Aczkolwiek widzę. Oprócz „Alicji po drugiej stronie lustra” i Koraliny, znajduję też inspirację Kingiem. Dzieci Kukurydzy, tu akurat „dzieci” Ojca Traw. Jakby to samo, opowiedziane w trochę inny sposób ale w gruncie rzeczy to samo. Trzeba przyznać jednak, że sposób opisywania przestrzeni czy kreacji postaci działa na wyobraźnię. No przynajmniej moją, tak intensywnie, że mam przed oczami kilka obrazków, które chciałabym namalować. Aczkolwiek, jak to ze mną – zacznę, rozgrzebię, nie dokończę a potem się sama na siebie wścieknę. Pewnie dlatego tak drażnią mnie te opowiadania, w których mam wrażenie, że po fajnym wstępie pisane były byle jak najszybciej skończyć i zamknąć temat. Też tak robię. Myślę sobie o obrazie wspaniałym, a po rozpoczęciu cierpliwości starcza mi, żeby jakoś tam dokończyć, wcale nie jakościowo.

Niemniej jest kilka tekstów fajnych. No właśnie jak „Smutek”, wyraźnie inspirowany „Dziećmi kukurydzy”; jak opowiadanie o katach na dworze pana Szarej Wody, taki to fantasy-kryminał z tego wyszedł. Lubię kryminały, fajne to było. I jeszcze jedno o wojnie, też z demonami. Mam nieodparte wrażenie, że sposób pisania rozwijał się z czasem. Zniknął pośpiech, konieczność upchnięcia wszystkiego na małej ilości stron, streszczenia, szybkiego skończenia. Nic dziwnego i nic nowego – z czasem raczej się rozwijamy. To jak z Tokarczuk, jeden z pierwszych zbiorów opowiadań jest dla mnie po latach nie do przełknięcia, chociaż wtedy, kiedy je czytałam byłam zachwycona. Teraz też bym do późniejszych jej książek wróciła. Niemniej jeden z pierwszych tomów opowiadań zarzuciłam w czytaniu, nie dotrwałam do końca, do happy endu i tego, że może gdzieś na końcu będzie jakaś perełka. Ale cóż, zmieniamy się, teraz lubię happy endy, lubię dobre zakończenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Preferencje plików cookies

Inne

Inne pliki cookie to te, które są analizowane i nie zostały jeszcze przypisane do żadnej z kategorii.

Niezbędne

Niezbędne
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookie są stosowane, by wyświetlać użytkownikom odpowiednie reklamy i kampanie marketingowe. Te pliki śledzą użytkowników na stronach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.

Analityczne

Analityczne pliki cookie są stosowane, by zrozumieć, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki pomagają zbierać informacje o wskaźnikach dot. liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Funkcjonalne

Funkcjonalne pliki cookie wspierają niektóre funkcje tj. udostępnianie zawartości strony w mediach społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcjonalności podmiotów trzecich.

Wydajnościowe

Wydajnościowe pliki cookie pomagają zrozumieć i analizować kluczowe wskaźniki wydajności strony, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia dla użytkowników.