Powiedziałem: znam takie miejsce,
gdzie przychodzą umierać koty.
Zapytałem: chcesz je zobaczyć?
Odpowiedziała: nie chcę.
Powiedziałem: jest czyste i ważne.
Powiedziałem: jest jasne i pierwsze.
Zapytałem: chcesz je zobaczyć?
Odpowiedziała: nie chcę.
Powiedziała to w taki sposób,
że musiałem odwrócić się od niej.
Od tamtej pory
powoli
zbliżam się do wyjścia*
Najbardziej chyba boje się niezrozumienia. Nie starości, chorób psychicznych czy śmierci (chociaż ten lęk nawiedza mnie okresowo, zazwyczaj latem). Nie obawiam się w kontakcie z innymi braku pocieszania, głaskania po główce czy użalania się nade mną i tym co mi się stało i co czasem dzieje się nadal. Czuję strach z powodu braku zrozumienia, nieścisłości w komunikacji, tego że druga strona nie rozumiejąc może mnie wyśmiać, zironizować, byle by tylko tym pokryć brak refleksji nad tym co mówię. Chciałabym żeby wówczas mój rozmówca ze zdań składał, co też mogę mieć na myśli, co gdzieś tam czuję. Używam dlatego wiele słów, mam niemal ciągły słowotok precyzyjnie dobranych wyrażeń i określeń. I emocje też mam. Wręcz wypisane na twarzy. Można całkiem dużo wyczytać i zrozumieć kiedy się ze mną mówi. Jeśli się tylko chce, rzecz jasna. Obojętność sprawia, że powoli zbliżam się do wyjścia.
* Świetlicki, Świerszcze