Niestałość

Świat zaskoczył mnie niepewnością. Dobitnie. Zastanawiam się usypiając i budząc się następnego ranka czy na pewno… Czy chujowo ale stabilnie naprawdę tak gorsze było od niestabilności, od zderzania się z życiowymi niespodziankami i nieprzewidywalnym. Stałość rzeczy, która z wiekiem, z czasem jaki spędzamy na ziemi powinna w końcu się pojawić objawia się, a jakże – brakiem stabilizacji. Jest w tym nawet jakiś sens. Naprawdę. Jestem tak długo w mojej „strefie dyskomfortu”, że stała się powoli moją „strefą komfortu”  – to tak nawiązując do internetowych memów i innych żartobliwych obrazków.

Jeśli stałość w życiu ma na tym polegać… na niespodziankach, na ciągłych zmianach. Ok… i do tego można się z czasem i kolejnymi rzeczami przyzwyczaić. Pozwolić sobie patrzeć przed siebie. I zawsze do góry, nie na czubek własnego długiego noska. Nie szukać potwierdzeń, nie szukać „rzeczy stałych”, odwołań do momentów kiedy wydawało się w życiu, że jest dobrze, że to jest ten idealny moment. Zmieniam się. Na różnych płaszczyznach. Obserwuję świadomie lub czasem ciut mniej swoje zmiany.

Gdzieś tam w plątaninie miejskich zaułków i własnych myśli sobie żyję. Nie boksuję się ze światem, nie spieram z rzeczywistością. Patrzę. Czasem jak przez palce wszystko mi przepływa. To też jest jakiś sposób. Byle był świadomym wyborem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.