W betonowej dżungli można być jak kwiat, jak dziecię kwiat – uświadamiała mi to lata temu Patrycja Antonina kiedy jeszcze pisała bloga. Wiele dziewczyn, które wówczas „poznałam” już nie pisze, już nie robią zdjęć. Można by westchnąć, tak z leksza generaliując że dopadło nas wszystkie (blogerki szafiarskie) dorosłe życie, że nikt już w coś co jest za darmo, nie przynosi pieniążka i jeszcze trzeba w to wkładać swój czas, uwagę zaangażowanie i nerwy, bawić się nie będzie. Bo na co to komu. W końcu praca, dom, gotowanie obiadów, ogarnianie finansów i jeszcze problem z wywnętrzaniem się w internetach do tego. Fejsbunio zdaje się zabił wiele funu i aktywność związaną z wrzucaniem zdjęć i tekstu na blogu. Bo i po co teraz to robić kiedy jest prościej, kiedy osiąga się większe zasięgi i zainteresowanie gdzieś indziej. Nie trzeba już się martwić o nazwę strony, o logowanie gdzieś tam, odpowiadanie na komentarze. Klik, klik.
Do sprzedawania swoich treści (czasem żołądkowych w formie wyrzygu na otaczającą rzeczywistość) w lifestajlowy sposób nie zwykłam. Kim że ja jestem żeby mówić innym jak mają żyć i jakie jest to życie w ogóle. Internetowy pamiętnik nie, pamiętniki mają to do siebie że są tak osobiste, że aż tajne. Blog i zdjęcia stały się moim własnym zapisem, swoistą ściągą z różnych wydarzeń. Wiecie, że ja jestem w stanie określić w co dokładnie byłam ubrana w jakiej sytuacji?
Znaczących, doniosłych zdarzeń nie ma w moim życiu wiele, ot łażę sobie z aparatem albo ze szkicownikiem po mieście. Tyle. Tyle mi wystarczy. Właściwie tak mam zamiar spędzić całe lato w mieście. Żadne tam wypasione wakacje, fociaszki w bikini na plaży. Mnie starczy właśnie to. Trochę czasu dla siebie, parę intensywniejszych momentów, które potem muszę odespać, odpocząć od wszystkiego, a potem odpocząć od siebie. Popadam w lekki pracoholizm na moje szczęście i nieszczęście. Każdy medal ma dwie strony a kij ma dwa końce. Kiedyś będę pewnie płakać że zamiast korzystać z dobrodziejstw dzisiejszego świata wolałam siedzieć na tyłku ciągle w tym samym mieście w którym się urodziłam. Ale to kiedyś, teraz tak mi jest dobrze, jestem miejskim domatorem. Nigdzie się stąd nie wybieram.