Szaro, buro, nie wychodzę. Nic mnie nie ciągnie na zewnątrz, ani dzisiejsza zapowiadana huczna zabawa na placu Wolności, brrr… za dużo tam ludzi, hałasu, wybuchów, ani ogólnie wcale nie śnieżnobiała aura, przyjemna dla oka. To już wolę zostać tu gdzie ciepło. Z kubkiem kawy od rana, w promieniach południowego słońca. Tak mi dobrze.
Zamiast gonić z przymusu po mieście z butelką bąbelków i procentów zostanę sobie z Miętową. Poprzutulamy się, pomruczy mi do uszka.
Na zewnątrz niech się dzieje co chce, u mnie gorący wschodni klimat. Nope, nie ma porównania z tym co jest na zewnątrz. Zdecydowanie nie ma.