W imię czego?

Myślicie, że warto się poświęcać? Altruistycznie działać dla reszty społeczeństwa? Dawać szansę i pozwalać komuś próbować… i wszechobecne różowe jednorożce srające tęczą i cały ten peace&love cyrk… bla bla bla. Serio?

A w imię czego? Wszechobecnej szczęśliwości czy obopólnych korzyści? Zacięty grymas z twarzy i szczękościsk znika gdzieś w pobliżu domu… znaczy się ekhem… slumsu i miejsca dla plebsu i służby w którym mieszkam. Ok, jest lepiej. Dom, zaraz kot przyjdzie się przytulić i mnie ukochać, roślinki w mieszkaniu przywitają zapachem. Spokój. Prawie, że święty. Powinien być moim patronem – Święty Spokój co ma wszystko w dupie.

Ja akurat dzisiaj nie mam. I tak myślę sobie „Joanno, czy ty zawsze musisz być taka cyniczna? I najgorsze, czy musi ci się tak ten cynizm podobać?” Chociaż ten pożytek, że dziś znowu poznałam urywek siebie. Uczę się siebie od roku. Kawałek po kawałku. Aż zdaje mi się już coraz bardziej, coraz wyraźniej majaczy mi, że niedługo już będą do siebie pasować wszystkie fragmenty tej życiowej układanki.

(tak, światło o tej godzinie powoli zaczęło być „z dupy” a 1.8 łapie wówczas aberracje chromatyczne)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.