Kiedy chcę jeść na szybko, a nie oszukujmy się zazwyczaj kiedy wracam po całym dniu pracy chcę jeść, i to najszybciej jak się da, gotuję makaron. Ot, tak. Takie to proste. Wystarczą nitki spaghetti i sos. Ten ze słoika chociaż jest w wersji natychmiastowej to ponoć niezbyt zdrowy. Wolę nie czytać składu. Bo i po co. I tak zdarza mi się go używać. Jest tez pewna alternatywa. Makaron, olej i papryczki. Aaaa i jeszcze czosnek. Czosnek w kuchni to jakby podstawa.
Tym razem gotowałam bezglutenowo. Pomimo, że wcale nie muszę. Warto czasem jednak spróbować czegoś innego. Ten jest dostępny w pobliskim markecie. Kukurydziany. To tego podsmażona w oleju ostra papryczka i czosnek. Do całości wystarczy dodać odcedzony makaron i chwilę ze sobą przemieszać na patelni i podsmażyć. Hmmm. No zaskoczenie i „niebo w gębie” to, to nie jest. Przy podsmażaniu też reaguje ciut gorzej niż standardowe spaghetti. Bywa. Niemniej, na szybko i kiedy miałabym gotować dla kogoś kto nie toleruje glutenu. Czemu nie?