Raz, poproszę! Podać do stolika z ceratką.
Lub jak pewnie powiedziałabym za niedługo „Uno, por favor” albo „Jeden, prosím!”… heh… Kosmopolitka i multilingwistka jedna się znalazła. Nie, póki co wystarczy in inglisz.
Co sprowadziło anglików Richarda i Megan do Polski? Nie wiem, nie pytałam, chociaż w sobotę była ku temu okazja. No ale… takie to głupie pytać cudzoziemca po co tu przyjechał. Wszyscy pewnie o to zagadują. A mnie to pytanie nie po drodze, zbyt intymne, jak ładowanie się komuś w brudnych butach w życie, jak zaglądanie komuś do kuchni.
Mogłabym oczywiście naiwnie podpytać, przecież była ku temu okazja. Wolałam jednak patrzeć jak polska rzeczywistość i „Polaków portret nie-własny” odbija się w krzywym lustrze wyostrzonym przez soczewki obiektywu i przelewa na włosiu pędzla po płótnach. Może z oddali widać lepiej? Z perspektywy przybyszów z zewnątrz.
Ludzie połapani w kadrach fotografii Richarda Morgana i życie zaklęte w obrazach Megan Menzies.
Wśród tłumu, naprawdę tłumu ludzi miałam okazję popatrzeć. Raz jeszcze i kolejny zachwycić się światem i kontaktem z innymi ludźmi. Też sobie troszkę połapać światło w kadrach na matrycy aparatu.
Wiecie? Lubię wernisaże. I to nie dlatego, że ponoć rozdają tam za darmo wino w ładnych kieliszkach. Po prostu czasem warto z ludźmi którzy też patrzą na zdjęcia przebywać. Warto patrzeć na to jak opisują rzeczywistość inni.
Wystawę Fotografii Richarda i obrazów Megan można jeszcze oglądać do 10 sierpnia w Atelier WIMAR – Stowarzyszenie Łazęga Poznańska. Polecam.
Szczegóły u Łazęgi Poznańskiej:
Wernisaż wystawy Richarda Morgana
Wernisaż wystawy Megan Menzies
(z Julią, która miała tu wcześniej swoją wystawę, Razem z Julią i Richardem brałam udział w konkursie foto „mój autoportret”)
(Julia i Richard – dyskusje o fotografii)
(okiem Julii)
I kilka zdjęć z wernisażu.