jak fajnie jest w czasach zarazy

Czas apokalipsy nadszedł zupełnie inaczej niż się wszyscy tego spodziewaliśmy. Nie z tej strony i nie w taki sposób jak na tych wszystkich obejrzanych przeze mnie filmach. Na nic mi teraz ciuszki z Demobazy (na które i tak mnie nie stać i nie mam ochoty wydawać tyle pieniędzy na kawałek prześcieradła) i inne militarno-skórzane-fetyszowe akcesoria. Jak od ponad miesiąca mówią memy moim strojem do walki z epidemią i światową klęską są indyjskie gacie od piżamy i ulubiona bluza dresowa. Ta taka olschoolowa na zamek i z paskami wzdłuż rękawów. Kubek kawy i papierosek w zębach też stały się elementem apokaliptycznego wizerunku. Memów w sieci jest mnóstwo. Setki. Począwszy od tych o ubiorze, przez krzywą potrzeb w skali tygodni po heheszki z rządowych działań lub ich braku.

Podśmiechujki albo wkurw

Gruby wkurw, którego nie rekompensuje mi nawet rosnąca w ostatnich tygodniach krzywa zapotrzebowania na alkohol. Nawet w domu żartujemy, że jesteśmy tak uodpornieni, że już nie miewamy porannego kaca ani innych takich rewelacji. Zamknięcie w domu zmieniło wszystko. No prawie wszystko. Zmieniły się przyzwyczajenia, bo sorry ale wbrew internetowym komentarzom o tym, że dzień zwykłego Kowalskiego i tak wyglądał tak samo przed zamknięciem, to ze mnie jest bardzo kontaktowy, wychodzący miejski tygrys. Odpierdala nam od ciągłego siedzenia na kanapie albo w kuchni.

Grubo odpierdala

A i zresztą nie tylko nam. Z mieszkania powyżej ciągle słychać wrzaski i wyzwiska. Ludzie jacyś bardziej rozdrażnieni są i agresywni. I skupieni tylko na sobie. No ok, żeby jeszcze tylko na sobie, jakąś tam alienacyjną jogę online uprawiali czy inne aktywności w kierunku coachingowego samorozwoju. Gorzej kiedy gapią się na innych, a jeszcze paskudniej kiedy patrzą im na ręce, zaglądają do portfela i w majtki. Właśnie tak. Chociaż wydawało się, że akurat w czasie izolacji te dwie części garderoby akurat najmniej nam są potrzebne. Galerie handlowe i tak zamknięte więc dziki szoping i kawa w Starbuniu odpada, nie wchodzi w grę. A majtki… hmmm… pod spodniami od piżamy wydają się jakoś tak zbyteczne.

Ich brak w obecnej sytuacji wcale ale to wcale nie przeszkadza żeby próbować znowu (!) debatować nad tym co kobietom wolno a czego nie wolno robić ze swoim ciałem. To jest temat który myślę, że każda dziewczyna zna od dawna. Siedź prosto, kolana razem, za krótka ta spódniczka… and so on. A potem: z tymi tatuażami to jak dziwka wyglądasz, taka co się sama prosi. Bo kobiety przecież same się proszą o to co je może spotkać a gwałcić trzeba tak, żeby żadna tego nie zgłosiła i przecież to dla niej przyjemne. Przecież każda kobieta o tym marzy, tak ponoć twierdzi autorka książki, tego tam niby erotyka co to w kinach był ostatnio. Znaczy się zanim kazano nam w domach zostać i nosa do takich rozrywek jak jakieś tam kina i teatry nie wyściubiać. A jak przyjemność ogromna to i czasem w pełnym spełnieniu piękne, nowe życie może się z tego narodzić. Protestować przeciw temu nie wolno, bo i nie wolno robić zbiegowiska na ulicy. Nie wolno też mówić o tym, że to nowe życie (nieważne w jaki sposób stworzone, whatever) wcale aż takie piękne i usłane różami być nie musi. Bywa że jest, kolcami od tych róż. Ale to nie kobiecie przecież o tym decydować czy chce skazywać kogoś na tyle cierpienia i taką wegetację. I nie kobietom protestować, dyskutować i głośno o tym mówić, bo zakaz zgromadzeń i wychodzenia bez wyraźnej potrzeby. Tak jakby troska o własne przyszłe zdrowie i rodzinę była zupełnie poza piramidą. Nie wolno nawet mówić cichutko, mrucząc sobie pod nosem w internetach bo jeszcze znajomych może to wzburzyć i zgorszyć. Ciekawe ile takich wirtualnych znajomków już zdążyło mnie usunąć i ile jeszcze to zrobi. Chociaż, wait…

A może te nieocenione kontakty uszczupliły mi się po pyskówce na temat sensu obsługiwania lub też nie medyków w piekarniach i sklepach. Wiadomo przecież pewnie zarazę roznoszą. Narażają nas wszystkich, no to won ze społeczeństwa do piwnicy najlepiej. Jude raus! … czy jakoś tak to tam szło. Nie wiem, bo ja z historii współczesnej nie bardzo obryta. Nieważne. Przecież ludzie w sklepach muszą się jakoś przed zarazą zabezpieczyć. Nie wiem, może tą pomocą, tymi tonami środków ochronnych sprowadzonych przez lansującą się celebrytkę. Oczywiście już po opluciu jej w internetach, „buszując” po portfelu, robiąc prywatne śledztwo na miarę Faktu i wyliczając, wytykając czemu tak mały procent swojego majątku poświęciła. Powinna cały wszystko powinna ludziom oddać. Nie wiecie jeszcze? Wszyscy majętni ludzie, albo ci co mają chociaż troszkę, tyci tyci, ciut lepiej od śledczych komentatorów to chuje. Chuj ma tylko główkę zamiast głowy więc i z rozumkiem i rozumowaniem problem. O empatii w stosunku do biednych uciśnionych przedsiębiorców, którzy nawet nie mogą sobie wybrać kogo będą łaskawie chcieli obsłużyć a kogo nie zapomnij. No i jeszcze prawo w to mieszają (elo! Kodeks wykroczeń, art. 135. Może mam jeszcze numer Dziennika Ustaw przytoczyć?).

Prawo, co tam prawo.

Lewe jakieś takie to i zawsze można je zmienić w nocy. Kazać ludziom na przykład iść na wybory na pocztę, będą mieli okazję się przy okienku może spotkać, a pracownikom służb medycznych (tfu zaraza!) zakazać powrotu po pracy do domu, chuj tam, niech na korytarzu śpią jak ich biedni pacjenci. Tak żeby się wszystko w przyrodzie zgadzało. Bajka i utopia. Szczęśliwe rodziny, które w końcu mają na to czas na spacerku w lesie, a nosicieli zarazy pozamykać w szpitalach, gdzie ich miejsce. Tak żeby się w przyrodzie zgadzało.

Zgadzać się i tak wszystko nie będzie, no chyba że się uczyło matematyki, mnożenia i średnicy na lekcji w telewizji, to wtedy inna gadka. Wszyscy na wszystko się zgadzać też, mam nadzieję nie będą. Ze mną też nie. Nie trzeba, nie ma takiej konieczności, a ja oczekiwań. Nie mam się za wyrocznię, za eksperta od epidemiologii i gospodarki też nie. Ale kiedy dyskusja kończy mi się „argumentum ad personam” (Schopenhauera „Erystykę…” czytali? Nie? To wygooglować sobie) i próbą obrażania mnie i mojej inteligencji, no to trudno…

Zapraszam, wypierdalać.

Bo nie liczą się wcale różnice poglądów i to nie one dzielą ludzi… a różnice poziomu. Koniec końców wcale nie będzie ważne kto miał rację lub był bliski prawdy, tylko kto pierwszy powiedział „gówno” w ramach argumentacji. Spalony. I nie warto już potem się w tej dyskusji babrać jak ze świnią w gównie, gdyż świni się to nawet podoba. Mi już niekoniecznie. Niezależnie od tematu.

Zdaje mi się, że kilka „znajomych” już z mojego zaproszenia skorzystało, chociaż wyszli „po angielsku” nie podając powodu. Kilku zapewne ja osobiście do drzwi odprowadzę. Trudno, świat się zmienia. Ten wewnątrz nas również. Zawęża, poszerza i cholernie mocno ostatnimi czasy polaryzuje. Na pewno już nie będzie po wszystkim tak jak dawniej. Olga Tokarczuk chyba esej o tym napisała, za który również niczym celebrytka została opluta. Tak samo jak za tego Nobla którego odebrała… prawdziwym Polakom. A więc tfu! Czytanie jej twórczości jest teraz passe. Równie passe co kilka miesięcy temu. Teraz to chyba najbardziej politycznie poprawny jest serial na Netflixie. No i autorozwój. Jak zawsze.

2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.