Carpe diem… no niby, że ciągły ruch w kosmosie i życie w wielkim pływie i że ciągłe zmiany. Powiedziałabym raczej iż to huśtawka jest.
**uj tam! Niby inaczej, niby po nowemu a wciąż tak samo. Nawet w moim wyglądzie nic się nie zmieniło, z upływem lat nie spoważniałam i nie dorosłam do swych lat. Czasami sobie myślę, że wypadałoby i mogłabym w końcu zacząć ubierać się jak pani z biura po trzydziestce.
Czuję się tak samo jak kiedyś. Czasem tak samo nieporadna, tak samo zagubiona, nadal tak samo nieodporna na wiele rzeczy. Nie powiem, ma to swoje plusy. Mogę przeżywać wiele rzeczy od nowa, niby ucząc się na swoich błędach, a jednak nie. Wciąż pozostaje mi głupio się uśmiechać do życia. Bo co innego mogę robić – to co robiłam do tej pory z różnym skutkiem. I zawsze nadal mogę udawać że wszystko spoko, i że wszystko jest ok… bo kiedy przychodzi taki moment że przestaję udawać, to wtedy, wtedy boję się samej siebie. Chyba najbardziej z wszystkiego. A mimo to coś jest inaczej, tylko sama nie wiem co.