Niech płynie

Niech płynie

Wyobrażacie sobie film w którym nie pada ani jedno zdanie? Kompletnie nic. Nic a nic. Nie ma żadnych rozbudowanych dialogów. Tylko obraz, tylko przesłanie za pomocą tego co widzimy.

Nie da się tak, co nie? Przecież kino, sztuka filmowa to obrazy osadzone na linii czasu, dźwięk, dialogi.

A kino nieme? Nie wiem czy ktoś oglądał i bardziej jest w temacie. Stare, jeszcze czarno-białe filmy bez dźwięku, takie z lat 20stych (?) może. Rzecz w tym, iż wówczas przekaz filmowy miał swoje technologiczne ograniczenia. Zwyczajnie był problem z połączeniem obrazu i odgłosów na taśmie filmowej, która była zwykłym przeźroczem, o takim jak klisze fotograficzne używane jeszcze z trzydzieści, nawet dwadzieścia-pięć lat temu. Sama na takich robiłam fotki, najpierw Smeną 8, potem Zenitem – kultową radziecką lustrzanką. To było jeszcze długo, długo przed powstaniem fotografii cyfrowej i przed jej powszechnym dostępem dla mas. Teraz trudno to sobie wyobrazić, jakąś tam cyfrówkę można kupić na promocji w Biedrze za 600 zł czy coś. Świat bardzo poszedł do przodu, w te pędy biegnie sprintem. Są rzeczy, które nowemu pokoleniu trudno sobie nawet wyobrazić. Smartfony, cyfrówki, Netflix, Spotify – tego nie było. Trudno myśleć o tym jaki świat był wcześniej, bez tych udogodnień, bez aż tak zaawansowanych „ekstensji” (dla zainteresowanych cóż to są te ekstensje odsyłam do E. T. Hall „Ukryty Wymiar”).

Któż by więc mając do dyspozycji takie technologie nakręcić film bez dialogów?
Zdarzało się to już wcześniej w kinie. I może nie mam wiele przykładów, ale pamiętam jak dziś „Apocalypto”. Trzygodzinny seans w którym nie zostało wypowiedziane żadne zdanie, ani jedno. Który to mógł być rok? 2005? 2006? Sprawdźcie sobie, wszystko jest w internetach, jak nie w Wikipedii to w tym przypadku na Filmwebie. Miałam tam kiedyś dość aktywne konto na którym oznaczałam obejrzane filmy i oceniałam je gwiazdkami. Nie, recenzji nie pisałam.

No i mamy teraz „Flow”. Właśnie w kinach, na świeżo. Byłam na pokazie przedpremierowym w Pałacowym z moimi artystyczno-rysunkowo-filmowymi znajomymi. Fajnie tak iść ekipą, mimo że podczas filmu raczej rozmawiać ze sobą i komentować nic nie mogliśmy – wiadomo, kino, komfort też i innych oglądających.

FLOW TO FILM O KOTKU

Kiedy umawiałam się ze znajomymi na wyjście do kina tak właśnie go nazwałam. Dokładnie pytając czy chcą iść na „ten film o kotku”.
„Film o kotku” to przede wszystkim wspaniała animacja. Owszem można by się czepiać, że bohaterowie, bo oprócz czarnego kota są i inne zwierzęta, to tacy low-poly są, że w świecie dzisiejszej technologii kiedy gry na konsolę wyglądają niemal jak film to można by to dużo lepiej zrobić. Czepiać to się można zawsze. Zamiast krytykowania warto natomiast zauważyć koncept samej opowieści. Wspominałam o „Apocalypto” który również był bez dialogów, i z tym właśnie filmem skojarzył mi się „Flow”. Brak rozmów między bohaterami nie jest jednak kluczowy do takiego powiązania. W obu filmach jest bardzo podobny motyw, podobnie zbudowany scenariusz. Siła wyższa, którą w „Apocalypto” jest agresja ze strony plemienia Majów ku głównemu bohaterowi wyrywając go z rodzinnej wspólnoty i zmuszając do odbycia podróży, we „Flow” jest powodzią, czymś wielkim, o czym bohaterowie filmu nie mają pojęcia skąd się wzięła, czym jest i po co. Ich jednym i głównym celem podróży jest przeżyć. Zupełnie jak Łapa Jaguara próbuje przeżyć uprowadzony przez wojowników z wrogiego plemienia.
Co wydarzy się w trakcie tej próby przeżycia?

TUTAJ DZIEJĄ SIĘ CUDA

Tu jest miejsce na relacje, na budowanie zaufania, przyjaźni, na filozofię i metafizykę. Problem o tyle złożony, że na łódce (z ożaglowaniem dżonkowym – love, love, love, uwielbiam ten styl łodzi) podróżują ze sobą zupełnie różne zwierzęta. Mamy więc konflikt międzygatunkowy, który w obliczu nieznanego, wzbierającego w siłę zagrożenia trzeba uładzić, żeby podczas podróży razem móc przetrwać, funkcjonować, a nawet się zaprzyjaźnić.

PO PIERWSZE KAPIBARA

Widział ktoś z was kiedyś kapibarę? Na pewno na fali filmików o najbardziej zrelaksowanych zwierzętach świata. W relaksacji, mindfullness i nic nie robieniu kapibara wiedzie prym. Kapibara śpi, ziewa, porusza się ociężale. Jest i kot. Czarny. Kto ma czarnego kota ten zdecydowanie na tym filmie się roześmieje. I nie będzie zaskoczony. Kot w „Flow” zachowuje się jak typowy kot. Jest zdystansowany, ignoruje wszystkich i syczy w poczuciu zagrożenia. Co tu mówić, wszystkie zwierzęce postaci dokładnie odwzorowują schematy zachowań konkretnego gatunku. Jak nic, jak bum cyk cyk. Poza kocimi foszkami, i psimi nawykami doświadczenia w obcowaniu na żywo z innymi zwierzętami mam raczej małe. W filmie nie było tajskiej wiewiórki, a tu też mogłabym na temat behawioru coś więcej powiedzieć. Niemniej mimo tego braku porównania koncept postaci do mnie trafia. Doskonale jestem w stanie sobie wyobrazić w naturze lemura oddającego się medytacji wśród nazbieranych na śmieciowisku i ukradzionych błyskotek. Świetne nawiązanie do wszystkich animacji o zwierzętach z Madagaskaru swoją drogą. Zachowanie destrukcyjnej psiej ferajny też nie jest dla mnie niczym nowym. Wielką tajemnicą jest dla mnie ptak. Jest ogromny. Ptaki mnie przerażają. A ten jest wielki, tak duży że bez problemu unosi w łapach kota. Próbowałam nawet poszukać jaki to gatunek, nic to, nigdzie w opisach i recenzjach nie jest to sprecyzowane, ptak to ptak, a ja się na nich nie znam. Szkoda, fajnie by było przypisać gdzieś konkretnie i poszukać filmików z realnego życia tego gatunku. A może właśnie to ptak miał być taki nieokreślony, filozoficzny i symbolizujący ochronę, prawdę i większą siłę która nas prowadzi. Kto wie, warto się w filmie temu przyjrzeć, a zapewniam że będzie wiele scen stawiających pytania o nas i funkcjonowanie w społeczeństwie. No, podobno miał być to „film o kotku”, a tu jakieś motywy socjologiczne i magiczne się pojawiają.

MAGII JEST PEŁNO

Magia w „Flow” jest wręcz namacalna, mimo swojej subtelności. Jest pokazana jak w „Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna” Kim Ki-duk. Niby nie ma, niby nic się nie dzieje, a jest, a przepływa. Magia w „Flow” dzieje się na każdym kroku, począwszy od konceptu domu kota. Jest tam niedopowiedzenie, jest tajemnica. Cały dom jest przesycony obecnością człowieka, który wielbił swojego kota. Wierci w głowie pytanie dlaczego kot został sam, czy poczuł smutek po stracie właściciela. W filmie w ogóle nie ma ludzi, jakby byli światu zupełnie niepotrzebni. Jest zaznaczona ich dawna obecność, nawet dawna wielkość, ale jako takich postaci nie ma. Są nawiązania do innych filmów, są symbole. Które to, mają to do siebie że to my przypisujemy im znaczenie i nadajemy moc.


Chyba najmocniejszą dla mnie emocjonalnie sceną była ta, w której kot dzięki czemuś co należało do jego poprzedniego domu, który musiał zostawić bo pochłonęła go fala zmian, mógł przeżyć.
Czasem jest w życiu tak, że wydaje nam się że już wszystko straciliśmy i płyniemy w nieznane. Aż nagle pojawia się coś z dawnego życia co pozwoli nam bezpiecznie się ustabilizować, otrząsnąć zimną wodę z kociego futerka i dotrzeć do tego lepszego. Wzbogaconego o doświadczenia z podróży, o nowe przyjaźnie.

I tego lepszego nam wszystkim w Święta z całego serducha życzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Preferencje plików cookies

Inne

Inne pliki cookie to te, które są analizowane i nie zostały jeszcze przypisane do żadnej z kategorii.

Niezbędne

Niezbędne
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookie są stosowane, by wyświetlać użytkownikom odpowiednie reklamy i kampanie marketingowe. Te pliki śledzą użytkowników na stronach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.

Analityczne

Analityczne pliki cookie są stosowane, by zrozumieć, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki pomagają zbierać informacje o wskaźnikach dot. liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Funkcjonalne

Funkcjonalne pliki cookie wspierają niektóre funkcje tj. udostępnianie zawartości strony w mediach społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcjonalności podmiotów trzecich.

Wydajnościowe

Wydajnościowe pliki cookie pomagają zrozumieć i analizować kluczowe wskaźniki wydajności strony, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia dla użytkowników.